To, co się dzieje w Polsce w ostatnich tygodniach to jakieś science fiction.
Najpierw katastrofa, której można było uniknąć, później teatr z tym związany: tj: pogrzeb, liczne łzy i kondolencje dla rodzin niektórych ofiar, które za życia nie cieszyły się szacunkiem "społeczeństwa" (czytaj: elity) {sorry, ale to była lista hipokryzji ze strony wielu osób}, obecności (lub ich braku) ważnych przywódców świata na mszy za zmarłych....
Później problemy z lotami spowodowane chmurą pyłu wulkanicznego. Ile ludzi straciło pieniądze bo natura miała taki kaprys. Wystarczy jeden wulkan i paraliżuje Nas, oświeconych jakże Europejczyków strach, że nie dotrzemy do miejsca przeznaczenia...Jacy my jesteśmy słabi....
Kolejną rzeczą niespodziewaną dla mnie było pojednanie słowiańskich narodów. Mianowicie Nas i Rosjan. Liczyłam na to od dawna chociaż patrzyłam też realnie na tą zgodę. Wiadomo, że to by było zbyt piękne by było prawdziwe, ale nadzieja umiera ostatnia. To było piękne. Gdy nasi bracia nas pocieszali po stracie, która trochę nas jednak zaskoczyła i przygnębiła.
[Podziwiam też Prezydenta Gruzji, że zadał sobie trud by przylecieć na pogrzeb przyjaciela podczas gdy prezydent Barack O. bał się wsiąść w samolot by przylecieć i oddać hołd zmarłemu. Prawdę mówiąc wiem, że on Polskę to ma w toalecie White House, ale trochę inteligencji i dobrego smaku by mu się przydało. Nie wiedział, że mógł lecieć przez Rosję? Ah. Geografia Pana Prezydenta szwankuje....I po co nasi płaszczą się przed tym facetem? Nie mają honoru
Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła, choć nie wiem czy powinna, to powódź.
Od dawna w rejonie Kujaw trąbi się by wybudować tamę nr2 bo jak tama Włocławska się rozleci, to będzie kiepsko. Oczywiście co rok ewentualna tama nieszawska odchodzi w coraz głębsze zapomnienie. Pamięta się w mediach o ewentualnej nowej zaporze gdy zagrożona jest tama nr1. I co? I nic. Toruń i okolice (oraz miasteczka przed Toruniem) są zagrożone powodzią. Co roku są zalewane w małym stopniu(jako mieszkanka innego miasta powinnam pomyśleć: co mnie to? Tylko, że tak myśli wielu i to jest złe myślenie). Pewnego dnia...wszyscy popłyniemy z całym tym syfem do naszego pięknego czystego morza. Dziwię się, że nie ma zbiorników rentencyjnych w górze Wisły. Dziwię się, że radni Warszawy o tym nie pomyśleli. Chyba oni mogliby wypłacać ze swoich pensji odszkodowania dla tych, co zostali zalani. Dziwię się, że nie wyciągamy wniosków z powodzi, które co rok (chociaż w mniejszej skali) niszczą komuś uprawy {konsekwencją są: podwyżki cen, spadek popytu, który ewentualnie wzrośnie na wskutek importu warzyw/owoców z Chin [dzięki nie jestem głodna]}. Suma sumarum, sami sobie gotujemy taki los.
Aha. Jeszcze odnośnie pseudoekologów. Co z ludźmi z Greenpeacu? O parę drzewek na krzyż w Augostowie to potrafią się drzeć {siedzenie na drzewach szkodziło tym biednym roślinom, panowie/panie biolodzy}. A gdy jest zagrożone życie ludzkie to jakoś nie bardzo się odzywają, a przypomnę, że człowiek to też zwierzę, część ekosystemu....Ale co ja się będę kłócić z 'ekspertami'. Czy ekolodzy nie wiedzą jaki teraz syf będzie w Bałtyku, bo nie pozwolili wybudować paru zbiorniczków, bo to by uszkodziło drzewka? Hmmmm....Nie wiedzą ile zanieczyszczeń wypuszcza z siebie Kraków, Warszawa, Płock? Może ich to nie obchodzi?
Ostatnia rzecz, którą uważam za coś w co nie mogę uwierzyć to głupota naszych polityków. Zwłaszcza ministra MON-u. Dlaczego ściągnął nam tu obcą armię? Nie pamięta gdy byliśmy kontrolowani przez Sowietów (nie to że mam coś do PRL-u). Widzę tu jednak niekonsekwencję. Ameryka good? Rosja niet? Czemu mamy być śmietniskiem Europy? No ja za takie coś dziękuję.