Jakoś mam dziwne wrażenie, że prywatyzacja polskich firm zawsze odbija się na ludziach niekorzystnie.
A wlaściwie na ich portfelach.
Nieraz płacą za blokadę międzynarodowych połączeń*.
A potem przychodzi rachunek, którego zawartość przedstawia, iż w ostatnim czasie klient wykonał X połączeń do kraju o którym nawet nie miał pojęcia, że istnieje.
I każą mu to zapłacić, bo odłączą telefon....
Sprawa skończyła się tak: firma straciła klienta. (ważnego).
A klient zyskał święty wispokój zawierajac umowę z inną firmą, która już takich cyrków nie odstawia. Conajwyżej net zwalnia do prędkości 1 kb/s (bo ma za dużo klientów i małą przepustowość serwerów :) )
(firma była po wykupie przez francuskiego akcjonariusza....)
A inna sytuacja: telefon klienta pewnej popularnej sieci zaczął szwankować. W sumie nie należy się dziwić.
Nokia 60XX to pomyłka ten znakomitej firmy.
Ad rem.
Klient poszedł wyjasnić ten problem u operatora.
Pracownik okazał się kompletnym idiotą i bucem.
Sugerował, że dzieci mogly przestawić coś w telefonie.
Dzieci owej osoby mają conajmniej osiemnaście lat a w dodatku w rączkach dzierżą co lepsze wytwory elektroniki więc telefon rodzica bardziej budził współczucie niż chęć zabawy.
Parę durnych sugestii jeszcze padło.
Dialog skończył się na sugestii pt "nie to nie, mogę zmienić operatora".
A sprawa się zakończyła pozytywnie dla klienta.
Telefon od tej pory działa dość dobrze.
Jak na taki złom elektroniczny.
(sieć też wykupiona przez zachodniego kontrahenta. Tym razem przez Niemca**)
Pracownik jest miły przy zawieraniu umowy (czyt. podpisaniu cyrografu).
Potem wraca standardowa uprzejmość.
A ja tam wolę opryskliwość od początku. Wiem czego się spodziewać.
Np. kupuję bilet w PKP na IR.
Ja: Dzień dobry, chciałabym kupić bilet na pociąg IR do Łodzi Kaliskiej. Będzie około 16 tej.
Kasjerka: A jest taki?
Ja: yyy no jest.
Potem sprawdziłam jeszcze raz w automacie, że to koło oznacza odjazd 15.49 :)
Następny był za 20 minut. I to była TLK :)
Mogłam nią jechać, ale zależało mi na czasie.
Aczkolwiek pytanie pracownicy państwowego urzędu potrafi nieraz człowieka otrzeźwić.
Nawet jeśli pracownik nie strzela uśmiechu "don't be sad, be happy, your train will late".
Nic mnie tak nie wkurza jak uśmiechnięty pracownik mówiący o opóźnieniu środka transportu. Na szczęście w Polsce jest normalnie.
Spojrzę na twarz kasjera i wiem, że coś jest nie tak.
W każdym razie nie każda prywatyzacja jest dobra dla klienta.
Rzekłabym, że pogarsza jego status jako człowieka
*połączenia można było wykonać za pomocą neta w wersji modem telefoniczny.
** sądziłam, że gdy Niemiec wykupi to zrobi porządek w firmie..Ze stanu "jest źle" zrobiło się "jest tragicznie" o czym świadczyła listopadowa awaria sieci.
Plusowi to się nigdy nie zdarzyło!!!