czwartek, 19 lipca 2012

Odwieczny problem telewizji różnej maści czyli...misyjność


Ostatnio ciągle bombarduje się mnie (i resztę rodaków też) apelami o wnoszenie opłat za abonament. 
Abonament za użytkowanie telewizora.....(i radia niekiedy).
Większość z nas w telefonach różnej maści ma możliwość słuchania radia. 
Czy płacicie za ten odbiornik?
Nie no. Co to za pytanie zadałam?
W zasadzie normalne.


Urodziłam się w czasach gdy w Polsce istniały tylko dwa kanały telewizyjne. Oba były tzw. państwowe. Nie wiedziałam jako kilkulatka co to jest misja w wydaniu telewizyjnym. Byłam raczej zadowolona z Domowego Przedszkola, różnych bajek (Muminki, Muppeciątka , Smerfy, Gumisie, Luky Luck, Mała Syrenka, Goofy, Kaczor Donald*, Myszka Miki, Miś Coralgol, Miś Uszatek, Kubuś Puchatek, Czarnoksiężnik z Oz), odcinków "Awantura o Basię", "5-10-15", serii programów dla dzieci: Kulfon i Żaba Monika, w/w Domowe Przedszkole, TELERANEK, nawet Ziarno byłam w stanie WTEDY przełknąć (dzieci były bardziej swojskie - czyt. bardziej żywe i normalne). Co tydzień oglądałam z siostrą  Cotygodniową Listę Przebojów. W wakacje oglądałam WOW, Tajemnica Sagali, Pierścień i Róża, czy Maszyna zmian....
 Czasem wśród polskich produkcji (i polsko-niemieckich) pokazywały się typowe zachodnie seriale. 




Szkoła Złamanych Serc.
Dziewczyna Oceanu.

To wszystko było jakoś logicznie rozplanowane. Rodzice też sobie zawsze potrafili coś znaleźć na tych dwóch kanałach. Działał wtedy teatr telewizji. Nie było AŻ  tylu seriali. Za to było dużo teleturniejów.

Wielka Gra. 
Va Banque.
"Jeden z Dziesięciu" (na szczęście nadal istnieje).
Do tego w soboty towarzyszył nam "Miliard w Rozumie". 
W międzyczasie przewinęła się Familiada (która jest nieśmiertelna - upadło tyle rządów, a ona trwa jak tak mroźna świeżość po gumie Winterfresh).


A później nadeszła epoka ZŁA. Seriale złem? Powiedzmy. W końcu lat 90 telewizja państwowa pozwalała nam na spotkania z Lubiczami, Mostowiakami oraz Złotopolskimi. Do tego dochodził Państwowy Telewizyjny Uniwersytet Medyczny (czyli "Na dobre i na złe"). W sumie człowiek się przyzwyczaił. No na serio. Potem przyszła gorsza zaraza. 
I trwa niestety do dziś. 
W sumie nie wiem do czego mam do zaliczyć....
"Gwiazdy tańczą na lodzie", "Kocham cię Polsko", "Bitwa na głosy", coś a'la you can't dance+ x-factor. 
To nie wystarczyłaby "taneczna wersja" Szansy na Sukces? Wielkiego programu  rozrywkowego do którego przychodzili ludzie by coś wygrać, ale i się pobawić? Wystarczy mi też "Jaka to melodia?" do szczęścia. 
Po co małpować stacje komercyjne?
Przyznam się: z Polsatu oglądam tylko Rodzinę Zastępcza, bo tylko to jestem w stanie obejrzeć. Za to na TVN-ie zdarzy mi się od święta obejrzeć "Na Wspólnej". I nic poza tym. No może...dokumenty Ewy Ewart. A tak poza tym to nie jestem niewolnikiem telewizji. Jednakże człowiek po całym dniu chciałby się trochę odprężyć. A że książki za drogie to zostaje telewizja.
Brawo dla publicznej za filmy przyrodnicze. (z innych przyrodniczych zostało tylko NG - ale to tematyczny kanał więc się nie liczy). Brawo za dokumenty i relacje z różnych koncertów, nabożeństw innych religii. Czy ja coś takiego widuję u konkurenta? 
Nie. Co widzę? O ile słoneczna stacja puszcza jakieś klasyczne kreskówki dla dzieci o tyle z nowoczesną już gorzej. Czasem coś młodzieży się przewinie. Na przykład Merlin (?) i nowa odsłona BH90210. Podczas gdy Nowoczesna to głównie średniej jakości publicystyka i powtórki Najlepszego "Polskiego" Serialu jaki im się udało wyprodukować.
A jeszcze niedawno słyszałam pisk komercyjnych stacyjek, że też chcą prowadzić misję. 
Prowadzą. 
Robią wodę z mózgu rodakom. To bardzo ważna misja. A potem wkracza MisjaPubliczna i formuje z powrotem mózg, który wcześniej zmienił stan skupienia.
Może któregoś dnia włączając słoneczną lub nowoczesną stację zobaczę film gdzie parzą się dwa pingwinki a komentować ich życie będzie Pierwsza Polska Telewizyjna Feministka?