poniedziałek, 9 stycznia 2012

yyyyyyy..........Remonty PKP i (opłakane) skutki dla podróżnych

Odkąd zaczęłam studiować zostałam zmuszona do zmiany miasta.
W sumie to sama się zmusiłam.
Siłą rzeczy do domu trzeba jakoś dojechać.
Wybrałam opcję PKP.
Podróż do domu na 1 roku zajmowała mi 2 h z lekką nawiązką w postaci 10 minut.
Nie było mijanek (nie no, były, ale akurat dziwnym trafem TO mój pociąg zawsze czekał na inny. No i o dziwo robił to pośpieszny.).
Po 1 roku zaczęła się kilkumiesięczna gehenna.
Trwała właściwie 3 miesiące. Czyli do zmiany rozkładu.
Pociąg raz, że jeździł wolniej. Ponadto się opóźniał. A co gorsza przez te trzy miesiące remontów na odcinku Łódź Kaliska - Toruń na niektórych kursach funkcjonowała autobusowa komunikacja zastępcza.
Powinnam się cieszyć, że coś zapewnili?
Mhm.
Akurat to jest obowiązek przewoźnika by zapewnić transport zastępczy - > gdy sytuacja powstała z jego winy.
A powstała, bo 20 lat "koledzy" z innej grupy nie remontowali torów.
No i teraz im się przypomniało.

Abstrahując od wywodów nt PKP i spółek "córek" (raczej wrednych pasierbic) zawiniło państwo.
Czyli my.
Czyli pasażerowie.
Niech żyje kapitalizm (pffffffffff)


Wniosek: niech oni naprawią te tory raz a porządnie. Albo położą nieopodal drugie.

Ile można czekać na mijankę.
To nie "zawrotne:" prędkość pociągłów* powodują opóźnienia.
Nie żadne tajfuny, wiatr, powodzie.
Tylko mijanki.
Bo często mój pociąg czeka 20 minut by przepuścić 3 pociągi naraz (Ostrowy, 3** ci piątek Października 2011).
A rzadko jest tak, że czyjś przepuszcza mój.
Naprawdę rzadko.
Może nieraz w Łęczycy od święta się zdarzy.
Ale najczęściej to ja mam to szczęście.
Zresztą wówczas denerwuję się przez wzgląd na rodziców, bo się pewnie o mnie martwią. (przezornie zawsze dbam o żołądek przez doskonałą organizację prowiantu).
Ja sobie wyciągnę książkę, zeszyt i odpływam słuchając jak mantrę narzekania współpasażerów "Kiedy pojedziemy"?
Poszłam kiedyś do konduktora i zapytałam się go "dlaczego stoimy?".
On: przepuszczamy pociągi
Ja: mhm, już przepuściliśmy dwa.
On: będzie trzeci, a ponadto remontowany jest tor.
Ja: *zonk* Przecież remontowaliście te tory ROK TEMU *pisnęłam jak blondynka w horrorze*

Kolega zmotoryzowany powiedział mi kiedyś "zamień pociąg na autobus albo znajdź sobie chłopaka".
Ja: yyyyyyyyyyyy..........Autobus jest za drogi, nie ma możliwości zmiany pozycji, nie załatwisz się w nim jak cię mocno przyszpili. No i nie zawsze masz dobrą wentylację. A ponadto jest drogi. (co, jak co, ale ulgi na bilety jednorazowe w niektórych PKS-ach najzwyczajniej nie istnieją.
Tzn.
Są oczywiście ustawowe, dla osób niepelnosprawnych (jak dla mnie, to oni nie powinni w ogóle płacić).
Są niby ulgi dla emerytów. Mhm. Zależy gdzie. No i podstawowy bezpłatny przejazd dla osób "waznych": A oni taki często jeżdżą autobusami że aż im te "ulgi 100 procentowe" do życia potrzebne.
Jaaaaaaaaasne.
A studenci w ogóle nie mają ulg albo maleńkie co powoduje, że PKP i tak jest górą.
Pomijając już fakt, że ogólnie to pociągi są szybsze.
I nawet nie takie obskórne (choć zdarzało mi się jeździć składami, które się bardziej nadają na przewóz ......kibiców niż przeciętnych ludzi-> plastikowe siedzenia, lekko obdrapane).
A i drogi polskie w pewnych miejscach to jakieś wykopalisko archeologiczne, a nie miejsce gdzie mogłyby się poruszać pojazdy w poniekąd cywilzowanym kraju.

Dlatego przepraszam za marudzenie i trzymam kciuki za PKP. Rozbudowujcie się, rozszerzajcie linie torowe. I nie dajcie się sprzedać ani wygryźć!!!


Prywatyzacja zawsze zachodzi ze szkodą dla klienta (przynajmniej w Polsce).


*do dziś jestem w szoku, że na polskich torach pociąg Tanich Chyba Linii Kolejowych osiągnął prędkość 118 km/h zanim się wykoleił. Normalna prędkość, jaką się da to 100 km/h (to chyba w bólach...). Normalnie to pociąg jedzie tak 60-70 km/h. Zresztą jak sprawdzacie czas podróży, to proponuję zastosować stary przyjazny (zresztą) wzór z lekcji fizyki i obliczyć orientacyjną prędkość z jaką powinien poruszać się nasz pociąg by dojechać na czas. A potem wziąć poprawkę na pogodę i na warunki "drogowe" a właściwie torowe (wahania => plus minus 30 minut z naciskiem na opóźnienie....)
**tydzień po wyborach, zdążono odwołać starego ministra, więc chaos z radością przypiszę ministrowi jaki wyłonił się niczym Venus z Milo. Czyjaś to wina być musiała. A p. Cezary swoje już "odcierpiał"