środa, 2 stycznia 2013

Wojna na ogonki - moje spojrzenie

http://www.tokfm.pl/blogi/cicer-cum-caule/2012/12/po_co_nam_w_pisowni_rz_ch_o_apeluje_o_zmiane_
ortografii_w_imie_kultu_jana_brzechwy_dla_ulatwienia_zycia_dzieciom_i_z_okazji_swiat/1?bo=1#C


Tak sobie myślę...
Czy Pan profesor może mieć rację?
Przykro mi, ale niestety nie mogę się z Nim zgodzić
Dlaczego?
Pytanie to jest wręcz banalne.
Chwilami może obrażać inteligencję przeciętnego czytelnika.
Czytając bajkę dziecku, robimy to naturalnie. 
Akcentujemy nosówki, kiedy trzeba, robimy przerwę na widok kropki, czy przecinka.
By zwiększyć napięcie zawieszamy głos i inaczej akcentujemy wyrazy. 

Czy czytamy bajkę dziecku tak jak czytamy regulamin BHP?
Czy jeśli uprościmy pisownię czytanie bajek nadal będzie tak pasjonujące?



Rozmawiając ze swoimi prowadzącymi ze studiów poznaję prawdy oczywiste.

1. Ludzie nie umieją matematyki, a przecież przyszli na politechnikę.
2. Dyskleksja nie zwalnia z poprawnego pisania sprawozdania.
3. Studia to obecnie komercja.

Prawd jest naturalnie więcej.

Skutkiem wycofania matematyki jest pogorszenie się stopniowe wyników na maturach z historii. 
Skutkiem ograniczania godzin chemii jest zwiększona konsumpcja produktów spożywczych napompowanych chemią i innymi substancjami negatywnie wpływajacymi na zdrowie obywateli, co z kolei jest jedną z przyczyn  wydłużania się kolejek do lekarza.

Czy jeśli pozbędziemy się ogonków nie dojdzie do kolejnych kuriozalnych sytuacji?
Czy jeśli uprościmy życie jednej grupie nie skomplikujemy życia całemu narodowi?

Piszemy sms-y bez polskich znaków z prostych względów: sms z polskimi znakami jest drogi (dyskryminacja języka w imię "nowoczesności").
Innym powodem dla którego polska pisownia i telefonia komórkowa nie idą w parze jest nieczytelność SMS-a napisanego w ortografii przez purystę jęzkowego. 

O ile proste wiadomości tekstowe nasz mózg jest w stanie przetworzyć na krótkie komendy, to czytanie dłuższych wypowiedzi bez "ch" (tam gdzie powinno być), czy zamiana "u" na "ó" (i odwrotnie) jest dla mnie ostrzeżeniem o możliwości zawieszenia się systemu. 


Czytając bowiem tekst "uproszczony" powodujemy zwiększony wysiłek szarych komórek niekoniecznie owocujący produktywnością w przyszłości.  
Czytając tekst "purysty językowego" czuję komfort psychiczny. Czyta się go łatwo i przyjemnie. Można go od razu zrozumieć, a jeśli nie - mamy czas na wysnucie różnych wniosków. Mniej lub bardziej poprawnych.

Czytanie tekstu "uproszczonego" kradnie nam czas na inne równie ważne czynności. 

Czy warto?

Nie uważam, by uproszczenia, które otrzymałam ze strony Ministerstwa Edukacji pomogły mi w czymkolwiek.
Wręcz przeciwnie na dłuższą metę takie ułatwianie tylko wszystko komplikuje.

Kiedy JA zdobywałam wiedzę tajemną z ortografii, nikt się nade mną nie pochylał.
Dawano mi słownik ortograficzny i miałam go poznawać i zaprzjaźniać się z nim. Bywało różnie z tą przyjaźnią.
Czasem korzystałam, czasem niekoniecznie.
Być może wkrótce znów wezmę słownik w dłoń i "przyjaźń" odżyje. 


Możliwe, że wypowiedź profesora może być swoistą ironią. Być może zakrytą. Nie podejmę się jednak polemiki gdyż...

Ja - produkt Nowej Matury mam nie myśleć "po swojemu" a starać się wstrzelić w klucz.


Wspólny post, wojna na ogonki...

http://www.tokfm.pl/blogi/cicer-cum-caule/2012/12/po_co_nam_w_pisowni_rz_ch_o_apeluje_o_zmiane_ortografii_w_imie_kultu_jana_brzechwy_dla_ulatwienia_zycia_dzieciom_i_z_okazji_swiat/1?bo=1#C



TEKST NR 1

Pierwsza myśl jaka nasuwa mi się po przeczytaniu tego wpisu (bo ze względu na swą obszerność na miano artykułu jednak nie zasługuje) to brak przekonania do swej racji osoby piszącej. Skoro mówimy o wyzbyciu się tradycji ogonkowania, tudzież kreskowania, pewnych liter naszego rodzimego alfabetu, logicznym byłoby zastosowanie się do tego w swej wypowiedzi.
Zgodnie z maksymą "zacznij od siebie". 
Jednakowoż, po chwili refleksji, dostrzegam, że ogonkowanie tekstu o nieogonkowaniu może być zabiegiem mającym zwrócić uwagę na coś głębszego.
Bo tak naprawdę, czym że jest ta kreska czy ogonek przy literze? Autor przekonuje, że jest to atawizm, którego można się wyzbyć. Ale czy na pewno? Osobiście bliższe niż lingwistyczne są mi przykłady związane z matematyką. Na chwilkę skupię się więc na dodawania liczb. Po dzień dzisiejszy dzieciaki w szkole uczone są liczenia na palcach. Używając szablonu myślowego twórcy wpisu, można zadać sobie pytanie: po co, skoro w liczeniu może je wyręczyć kalkulator?
Albo po co, w toku ewolucji społecznej, świat doszedł do wniosku, że należy znać swoją przeszłość i w szkole uczymy się kto kiedy kogo i dlaczego najechał? Przecież można to wszystko sprawdzić w encyklopedii tudzież w ogarniającej świat globalnej sieci komputerowej. Zaiste, przykłady takich niepotrzebnych rzeczy w życiu można mnożyć. Wróćmy jednak do istoty kresek i ogonków. Zasadniczą funkcją liter jest precyzyjne zapisanie na papierze myśli. Kluczowa jest tutaj cecha "precyzyjności".
Ogonki niejednokrotnie pozwalają odróżniać znaczenie słów. Kolejną sprawą jest estetyka wypowiedzi. Znaczenie wypowiadanych słów niekiedy jest, nawet mniej ważne, niżli sposób, w jaki się te słowa z ust wydobywają. 
Oczywiście można potraktować język jednie jako narzędzie do przekazywania informacji. To jednak trochę tak, jakby mając pełną lodówkę najlepszych gatunkowo potraw, zdecydować się na zamówienie pizzy z telepizzy.  Człowiek napełni żołądek, ale czy to jedyny cel jedzenia? A gdzie delektowanie się smakiem?

Dlatego jak mamy do dyspozycji narzędzie pozwalające zapisać tekst w sposób piękny to z niego korzystajmy. A nie wmawiajmy, że jest to zbędny przeżytek. Inna sprawa, że musimy mieć co tak pięknie zapisać. A z tym już może być coraz ciężej. Bo w końcu jeśli będziemy usuwać kolejne rzeczy z naszej codzienności, by żyło się łatwiej, to dojdziemy do sytuacji w której już nie tylko bezogonkowego pisma nam nie będzie potrzeba, ale i jakiegokolwiek, bo najzwyczajniej nie będzie już o czym pisać.