sobota, 26 marca 2011

Nowa Matura jako efekt działań reformy z 1999 roku (cz1)

 rok1999.
Zwykły rok. Poza tym, że wtedy stałam sie komunistką :) Tzn. zjednoczyłam się z Kościołem w Sakramencie Eucharystii. A po polsku: miałam 1 Komunię Świętą. W życiu dziewięciolatki to jednak jest coś. Coś fajnego. Założenie białej kiecki. Prezenty (to już mniej). Radość dziecięca z wejścia na wyższy stopień wtajemniczenia religijnego (?).
Wtedy też nie zważałam na to, co wyprawia ówczesny Minister Edukacji i jego koledzy z rządu. Wpadli na pomysł, że trzeba podwyższyć poziom nauczania. Chcieli dobrze.
Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane...
Później jakoś tak zdałam sobie sprawę, że moja edukacja nie będzie dobra.
Nie jarzyłam czemu zaczęli bombardować nas durnymi testami. I chociaż byłam całkiem niezłą uczennicą to z czasem moja alergia na różnego rodzaju testy stawała się dla mnie coraz bardziej dokuczliwa.
Byłam ambitnym dzieckiem...
I miałam głód wiedzy...
Chciałam pokazać nauczycielowi, że umiem.
Pokazywałam.
Podstawówka - uff, wymagali sporo. By dostać czwórkę czy piątkę z maty lub polskiego trzeba było się napracować. Dzięki moim nauczycielom :)
Gimnazjum i Liceum - stężenie testów wzrasta. Każą nam na polskim rozwiązywać durne testy (w 3 gimnazjum). Które wogóle nie sprawdzają naszego zrozumienia. Przykro mi, ale to, że ktoś rozwiąże test nie znaczy, że jest geniuszem. Raczej ma zdolności kombinatorskie. Zwłaszcza jak domyśli się CO AUTOR ZADANIA mógł mieć na myśli. I o ile zadania z mat. przyrodniczego w sumie nie są trudne (walić mój wynik z egzaminu) o tyle humanistyczny sprawił, że w siebie zwątpiłam. Robię błędy. Wiem. Staram się je eliminować. Testy humanistyczne jednak niszczą osobowość młodej osoby kochającej polski, historię, wos. Bo trzeba się wstrzelić w ten klucz.
To jest zabijanie myślenia.
TAK.
Uczeń przestaje się zastanawiać nad związkiem przyczynowo skutkowym. Stara sie dopasować do autora. Myślę, że wykładowcy akademiccy powinni robić pełno różnych sprawdzianów, które może nie tyle wykruszą niewytrwałych, co pokażą ich kolegom i URZĘDNIKOM jak tragiczne skutki spowodowała jedna mała reforma.

Moja wizja:
6 lat SP - głupota, powinno być 7 lat (a i tak wyjdzie 8 xD :) - zerówka + 7 lat normalne)
5 lat ogólniaka/technikum
ewentualne studia
rok "0" - wprowadzić go teraz by prównywać straty z liceum i odwołać po wyrównaniu w szkołach różnic programowych (wszyscy w kraju mają się uczyć tego samego w tym samym terminie)
rok 1 - ruszenie z kopyta z właściwym programem studiów.

Może to wydłuży okres studiów, ale JEŚLI chcemy mieć Inteligencję to trzeba ją wykształcić, uformować. Jak plastelinę. Albo wręcz modelinę.

I będzie się pisać, pisać, pisać. A nauczyciele polskiego będą sprawdzać te wypocinki :)
To samo z matmą - rowiązywać :) zadania. W oparciu o życie.

Jak to powiedział prof. wykładający mi chemię ogólną i nieorganiczną na ss-ie: im bardziej stosuje się udziwnione formy nauki tym lepiej wchodzi nam materiał. (mniej więcej tak powiedział).

Wniosek: im dziwniej tym lepiej
albo: im dziwniej tym raźniej i zdrowiej (dla polskiego ucznia).

wtorek, 15 marca 2011

parę spraw....

1. Japonia, atom ekolodzy - od dawna wiadomo, na jakiej szerokości geograficznej leży Japonia. A także wiadomo nam z lekcji geografii, że jest to strefa sejsmiczna gdzie często są trzęsienia ziemi. Bardzo mi smutno z powodu liczby ofiar jaka wzrasta w Japonii na wskutek trzęsienia ziemi. Szkoda tylko, że media teraz się zajmą Japonią by później o niej zapomnieć.
Czy pamiętamy trzęsienie ziemi we Włoszech?
NIE!
Czy pamiętamy o Huraganie Katrina?
NIE!
Czy pamiętamy o tsunami Daleko Wschodnim?
NIE!
Czy pamiętamy o Hawajach?
NIE!
Czy...??
NIE....

Tak to już z nami jest. Gonimy za sensacją. Niby przejmujemy się losem poszkodowanych w różnych kataklizmach. Niby wrzucimy pieniążki do puszki harcerza albo ministranta. Wracamy jednak do naszej codzienności. Do naszych kataklizmów...
Codziennych.
Którymi nikt się nie zajmie bo nie są aż tak "tragiczne".
Liczę, że Japonia podniesie się z tej klęski i pokaże, że jeśli tak malutki kraj może zabezpieczać się na różne ewentualności i chce to robić to niech większe kraje się uczą.
3maj się Japonio :)

Atom stał się niepopularny. Wystarczy, że gdzieś dojdzie do większej czy mniejszej katastrofy a już Energi Nuklearna staje się "be". A ja powiem tak. Można jej używać z powodzeniem. Tylko trzeba chcieć. Przestrzegać procedur. A, że w Polsce z przestrzeganiem prawa jest ciężko to atom długo u nas nie zawita. A ludzie prądu potrzebują......

Greenpeace:
Czy Oni zawsze muszą się wszędzie wpieprzać?
Czy Oni zawsze muszą stawiać na swoim?
Czy kiedyś naprawdę pomyślą o Przyrodzie?
Czy przypomną sobie, że jesteśmy zwierzętami, które jednak też trzeba chronić?
Czy pójdą na korepetycje z biologi i CHEMII?
Czy przestaną zachowywać się jak religijni fanatycy? - żaden argument logiczny nie trafia do podzespołu?

Homo sapiens =gatunek zagrożony wyginięciem. Większość istot coraz mniej zdaje się na rozum i instynkt (to nie jest negacja zdania!!). Poniekąd "homo sapiens" oznacza człowieka rozumnego.....

2. WF i niechęć dziatwy do tego typu lekcji:
a) trener jest zawsze winny
b) jeśli to nie jest prawdą to patrz punkt "a"

A teraz. W szkole przeżywałam swoje chwile upokorzeń gdy nie byłam wybierana jako pierwsza. To nie było miłe. Często dzieciaki nieświadomie lub półświadomie pomijając inne osoby hodują sobie problem. Zwie się: zakompleksiony kolega/koleżanka. A nauczyciel na to nie reaguje. Z czasem "kompleks" odsuwa się od grupy jeszcze bardzej. Zaczyna się radykalizować. I albo ma pecha i trafia na osoby o tych samych poglądach, albo spotyka go tragedia i staje się odszczepieńcem społecznym,  który pewnego dnia może rozwalić pół miasta. W ramach zemsty. Co skłania, że pozornie zdrowe jednostki decydują się na taki krok? Ewentualnie wpadają w anoreksję/bulimię/otyłość lub "tylko nadwagę"?
Niechęć do ćwiczeń ("dzięki" otoczeniu).
A to błąd.

Ja chociaż z natury jestem leniem, to gdy pójdę sobie na taki aerobik to mam gdzieś czy ktos widzi moją trzecią fałdkę. Zależy mi by się dobrze bawić i pobudzić ciało do wysiłku. A to, że schudnę to... bonus.

Ważne jest by szkoły PRZEJRZAŁY na oczy i zaczęły zachęcać dzieciaki do wf-u. I przestały je obciążać ciężkimi książkami bo to hamuje rozwój kośćca, co negatywnie wpływa na ucznia w całokoształcie. Szczęśliwy uczeń => szczęśliwe dziecko
Szczęśliwe dziecko => brud
brud => kałuża
kałuża, błotko => dwór
dwór => powietrze
powietrze=> chyba zdrowie
Zdrowie = wartość bezcenna

Reasumując...
Dzieciaki.
Jeśli wasz belfer nie ma pomysłu na wf to podrzućcie mu/jej swoje pomysły. Niech wie, że Wam zależy. I Gniećcie go o to!
I Dyrekcję.
Aż pękną.
Wtedy odniesiecie swe pierwsze zwycięstwo.
Gdy się poddadzą.

3. "8 marca". Ważne święto.
Niepotrzebnie deprecjonowane! I nie jest komunistyczne. Zresztą przynajmniej gdybym żyła w tamtych czasch to miałabym lepszą dostępność do lekarza - poradnie K, poradnie C. (poradnie dla kobiet, poradnie dla ciężarnych - jakby kto nie wiedział). Dostawałabym "upominek" od państwa w postaci rajstop i goździka.
Ludzie, którzy dyskredują innych za płec to buraki. I to nie te cukrowe :( (tamte choć są użyteczne). Buractwo, wiocha (nie mam nic do wsi), siara, trzoda. Te cztery słowa określają mój stosunek do osób, które wywyższają się nad drugą osobę. Zwłaszcza gdy ta osoba nie ma pewnych atrybutów "potrzebnych" do sukcesu w dzisiejszym świecie...
To święto mi przypomina też o jednej rzeczy. Wyzwolenie mężczyzn, które nadal się odbywa. Kiedyś facet znał swoje obowiązki i prawa. Dziś ma tylko prawa. Kiedyś kobieta miała tylko obowiązki. Dziś ma jeszcze więcej obowiązków i nieliczne prawa...

4. I ostatnia kwestia to....Czarny Czwartek.
Może pójdę na ten film...
Obejrzę sobie lata 70...
Jak władza strzelała do ludu....
Może teraz też strzela się do ludu?
Powoduje się ślepe postrzały, które zabijają powoli...a nie od razu, jak w wypadku tamtych ofiar?

niedziela, 6 marca 2011

Wielokulturowość a my Polacy (część 1 - bardzo ogólnikowa)

Państwo polskie powstało w 966 roku kiedy to książę Mieszko I przyjął chrzest z rąk swojego teścia numer dwa. A właściwie za jego pośrednictwem. Najwyraźniej to była decyzja z kategorii "wybór mniejszego zła".
Lepszy Czech niż Niemiec. W każdym razie Czeski teść Mieszka bardziej do Niego przemawiał - wspólna kultura. Słowiańska. Efektem było ochłodzenie stosunków z I Rzeszą, które próbowali stopić cesarz Otton I i syn Mieszka, Bolesław Chrobry. Powstał wówczas plan stworzenia "pramatki" obecnej Unii Europejskiej. Niestety nic z tego nie wyszło, bo krótko po zjeździe w Gnieźnie, Otto zszedł z tego świata, a jego potomkowie nie byli aż takimi entuzjastami bratania się ze wschodnim sąsiadem. Co niestety pokutuje do dziś.
 Gdy zaczęto zespalać kraj nie zwracano uwagi na to, że zamieszkują go różne plemiona. Wychodzono z założenia, że w kupie siła. A przecież każde plemię było indywidualne. Ślężanie, Polanie, czy Mazowszanie mieli swój specyficzny język, inne bóstwa czy prawo. Później to zanikło, albo przetrwało tylko pod ogólną nazwą : kultura regionalna. Wszyscy stali się obywatelami Rzeczypospolitej, która dopiero się kształtowała. By później przeżywać rozbicia dzielnicowe, kolejne zespolenia regionów i znów rozbicia dzielnicowe. Na pewien czas państwo zniknęło z map świata. By w 1918 wrócić w pełnej krasie i blasku. I znów przeżywać turbulencje w latach 1939-1945. W międzyczasie w regionie było bardzo ciekawie pod względem religijno-kulturowym. Od momentu gdy Zachód Europy stał się podejrzanie niechrześcijański i mściwy (wypędzanie Żydów od wieku XII ego) Polska była zmuszona przyjąć grupę starszych braci w wierze monoteistycznej. Ludności chyba nowi sąsiedzi nie przypadli do gustu, skoro poszczególni władcy zdecydowali się wydawać edykty i akty prawne chroniące uchodźców. Najwyraźniej przełknięto tę gorzką pigułkę i po prostu przyjęto Nowych jako swoich. W końcu Nowi przyjęli część kultury państwa, które ich przygarnęło jak rodzina, co pewnie spotkało się aprobatą rdzennych mieszkańców i w ostateczności doszło do zbiorowej akceptacji imigrantów. Mogło to też spowodować, iż wielu uznało Polskę jako Ziemię Obiecaną. A w konsekwencji nastąpił pewnie wzrost migracji.
Cóż. Jeśli pozwalają Ci wierzyć po twojemu, nie palą twoich szkół i nie grożą śmiercią, a czasem pomagają to można stwierdzić, że przyjęto Cię jako swojego. Nie znaczy to, że nagle wszyscy się miłowali, kochali a kraj stał się słodyczą. Niemniej jednak Żydom od XII wieku było lepiej w Rzeczypospolitej niż w Europie Zachodniej. W międzyczasie na Polskie ziemie przybywali także Mongołowie, których potomkowie po dziś dzień zamieszkują wschodnie krańce Polski. W ich przypadku także musiała nastąpić powolna akceptacja. Część z nich zaimportował Konrad Mazowiecki. Książę chciał chronić kraj przed Zakonem Krzyżackim. Plan niestety nie został zrealizowany, ponieważ druga część Mongołów zawitała na Ziemię Polską bez zaproszenia i trochę ją ograbiła. W końcu jednak potomkowie Mongołów związali się mocno z Polską na tyle by pomóc Janowi III Sobieskiemu zwalczyć Turków Osmańskich. Walczyli w końcu przeciw swym braciom.
O ile te dwie narodowości (?) żydowska i tatarska związały się z tym krajem i pomagały/próbowały pomagać Mu w ciężkich chwilach, o tyle wiele słowian uwielbiało podkopywać Matkę Polskę. I to za równo jej rodzone dzieci (Polacy) jak i "adoptowane" (w ramach "adopcji" poszczególnych regionów - Litwa, część Rosji, Słowacja, Ukraina). W przeszłości niedawnej przez kraj przeszli Niemcy i Rosjanie. Zostawiając pamiątki w postaci bombek. Niekoniecznie choinkowych. Czasem zauważy się Romów - zwłaszcza w Glinojecku na festiwalu promującym ich kulturę. Mniejszości w Polsce jest wiele, a zarazem bardzo malutko :(. Na tyle mało by się wyróżniały.