wtorek, 15 lutego 2011

Bezpłatne studia i reszta przemyśleń..........

Jako studentka wypowiem się w końcu nt "bezpłatnych" studiów:

1. książki - z czegoś się trzeba uczyć. Wzrost liczby studentów spowodował wzrost potrzeby korzystania ze źródła pisanego jakim jest książka. Czasem uda się wypożyczyć z biblioteki, a czasem trzeba skopiować. Nie pochwalam procederu kserowania książek, ale skoro wydawnictwa za mało się starają by obniżyć koszta książek naukowych to ja się nie dziwię, że wielu studentów woli kserówki. Ewentualnie możnaby ograniczyć produkcję książek na kredowym papierze. A kolory zastosować podstawowe: wersja 16 bit lub ewentualnie 256 bit. To powoduje też obniżenie zanieczyszczeń środowiska. Bo jakby nie patrzeć atramentowa drukarka nie jest zbyt przyjazna środowisku. Dopóki wydawnictwa nie zobaczą w nas POWAŻNYCH klientów dopóty będą mieć wielomilionowe straty. I nie pomogą nawet "prawa autorskie" i kolejne buble prawne oscylujące wobec "ochrony praw".

2. bilety - czy na uczelnię czy do domu, bilet nie ma prawa zginąć nikomu. Studiuję w mieście w którym kupno biletu okresowego na wszystkie linie jest koniecznością. Czyżby? Czy kupno biletu na określoną trasę miałoby sens? Nie. Zresztą z sieciówką mam do czynienia od 13 r. ż gdy poszłam do gimnazjum spoza rejonu. I uważam, że to dobra rzecz. Tak samo pociąg. Nareszcie prezydent oddał nam nasze 14 procent ulgi. Chociaż znając zamiary Złego Wujka (który chce oszczędzać na ludziach ale nie na sobie i kumplach) to boję się, że ... - nie wypowiem tego, bo wykraczę. Wyższa ulga nie spowodowała, że częściej jeżdżę pociagiem...ale jakoś tak przyjemniej płacić za pilet o te 2,60 mniej. W czasach kryzysu KAŻDY pieniądz jest ważny. O czym chcę przypomnieć pewnej osobie, która uważa mnie za skończoną materialistkę. Pff.



Przykład idzie z góry. No, ale wracam do swych wynurzeń....

3. ksero/druk - tu niestety człowiek drukować musi. Musi? Przecież np. sprawka można robić odręcznie. Ale po co się męczyć jak ma się program? TO już nie te czasy, gdy studenci mieli 5 lat studiów i wszystko się wlekło jak po grudzie. TO już system boloński. Mało czasu, dużo godzin z różnych przedmiotów. Pełno sprawek.

4. Kwatera - jeśli studiuje się w innym mieście niz rodzinne to trzeba jednak gdzieś mieszkać. Studia uczą:

- samodzielności - mamusia już nie ugotuje obiadku, odgrzewanie się nie liczy, trzeba samemu prać, sprzątać całe mieszkanie

- mobilności - to jest teraz bardzo trendy, dziś jesteś w Warszawie, jutro w Krakowie, pojutrze w Delhi, a za tydzień w Szanghaju. Mobilność to jest coś, co ceniu wielu pracodawców. Mnie te studia nauczyły mobilności.

- dbanie o swoje - podczas szukania mieszkania pytaj o wszystkie pierdoły, i możesz ostatecznie zostać odrzcony to swoje będziesz wiedział. Nt. czynszu, opłat do spółdzielni. TO bardzo ważne. By nie dać się zrobić w balona przy rozliczaniu.



Więcej punktów nie pamiętam, wcale nie żałuję i nie będzie poprawy. Dobra, może kiedyś dopiszę część o wydatkach studenta...



A teraz : http://fakty.interia.pl/felietony/piasecki/news/absurd-bezplatnych-studiow,1597436




Czy jeśli będę płacić czesne to zmotywuje to prowadzących by nie wywalali nas z zajęć?

I byśmy zaliczali wszystko?

Czy punkty ECTS stracą znaczenie po wprowadzeniu czesnego?

I jak wyliczyć wartość studiów?

CO jak co, ale studia na politechnice wyjdą drożej po odpowiednich wyliczeniach.

Np. na chemicznym: Same odczynniki są dość drogie. Nie wspominając o sprzęcie! Biureta* klasy A kosztuje od 8 dych wzwyż.



Tak więc studia chemiczne (np) na politechnice mogą się okazać nagle bardzo drogie.



Dlaczego wywyższa się medycynę nad inne przedmioty?

Później wielu "doktorkom" odwala i uważają się za Alfy i Omegi.

Bez pielęgniarek, położnych i personelu pomocniczego zginęliby! Przypominam, kto tworzył pierwsze szpitale. Lekarze. Kto się zajmował pacjentem? Lekarz. Za mało historii w szkołach!



Zatem dlaczego za zaoczną medycynę chce się tak wiele?



Jasne nie każdy musi studiować. Paradoks siedzenia w UNII powoduje, że...trzeba studiować. Unia nie uznawała naszych szkół zawodowych. Tam kurde albo Uniwerki są albo Uniwerki Techniczne (tudzież politechniki).

Myślę, że wielu wykładowców odetchnęłoby z ulgą gdyby niektórzy studenci wybrali szkolnictwo zawodowe.



Każdy zawód jest ważny. Każdy przynosi jakąś korzyść społeczeństwu czy państwu. Pamiętajmy o tym gdy będziemy chcieli się wyżyć na pracowniku kasy Tesco czy Biedronki, bo źle wyliczył resztę, albo stwierdził, że owoc jest dobry, chociaż widać, że zgrzybiał (owoc, nie pracownik).

Kolejarz czy motorniczy też czasem nie wiedzą czemu środek lokomocji stoi. Chociaż nic mnie tak nie wk...ia jak słyszę, że na miejscu X stanęły tramwaje, bo coś się stało a tu motorniczy ścisza swój "kontakt" a później rżnie głupa bezczelnie zatrzmując tramwaj i mówiąc :nie jedziemy, nie wiem zbyt wiele. Są tacy. Ale na szczęście to wyjątki.

Nie rozumiem więc czemu niektóre związki próbują tworzyć niezdrową sytuację wywyższając się nad innych. Albo specjalnie się uniżają...



1.Pielęgniarki nie są mniej ważne od lekarzy.

2. Górnicy są potrzebni naszej gospodarce. Prąd z alternatywnych źródeł energii jeszcze długo nie zagrzeje u nas miejsca.

3. Nauczyciele uczący w szkołach niższego szczebla (od podstawówki po licea) - wymagajcie od siebie więcej choćby inni nie wymagali

4.Aktorzy i reszta artystów (nie dot. profesjonalnych śpiewaków, profesjonalnych malarzy, grafików i rzeźbiarzy)

5.Dziennikarze - tu nie było cenzury przez duże "C". Tylko parodia. I nie będzie. Nie twórzcie jej!**







*długa rura szklana z naniesioną skalą, zazwyczaj są 50 ml lub 25 ml. Zakończona jest kranikiem, który się otwiera lub zamyka w zależności od potrzeby. Może być klasy A (droższa) i klasy B (ok 3 dych)

** ile można czytać o jakichś paszkwilach, kłamstwach, zdradach gwiazd? Świat nie jest czarny lub biały. Polska nie jest zbiorem wszelkich patologii więc szukajcie wiadomości, które będą po prostu prawdziwe. Szukajcie różnorodności! I prawdy. Tej prawdziwej :)

piątek, 11 lutego 2011

Skąd jesteś człowieku? Czyli marzenia do zniszczenia "kochanego MEN"

Wczoraj czytałam rewelacje nt polskiego gimnazjalisty:
że coraz lepiej czyta
 że coraz lepiej liczy
 że jest mądrzejszy

 Nie wiem na jakiej planecie żyje Premier  T. z Panią Minister H., ale Ziemia to to nie jest.
Wystarczy spytać się prowadzących laboratoria czy ćwiczenia o swoich podpiecznych.
Niektórzy też pokuszą się o stwierdzenie, że coraz większe barany przychodzą na uczelnie. (zasłyszane)
I ja się z tym....zgodzę.
Złośliwi powiedzą - pewnie mówi o sobie.
No...na taką samokrytykę to jednak mnie nie stać.
Uważam jednak, że kiedyś uczono lepiej. Nauczycielom CHCIAŁO się dotrzeć do ucznia.(wnioski po dziejszej rozmowie z panią Y).
Nie wiem jak władza PRLu motywowała swoich pracowników, ale jednak udawało im się wyprodukować całkiem światłe jednostki. A i te z mniejszą mocą jakoś świeciły.
A teraz?
"Nie wiecie? To poczytajcie sobie".
A to co? Studia? Niee, liceum. Albo gorzej....gimnazjum.

Szkoła niższego rzędu ma tak uczyć tych ambitnych (idących na studia) by spokojnie poszli dalej w kwestii edukacji - studiowali, habilitowali i Atena wie co jeszcze...
Z drugiej strony ma tak uczyć, by ci mniej zdolni poszli w świat i nie wstydzili się przyznać do placówki, którą ukończyli. A raczej żeby szkoła się nie wstydziła, że wypuściła taką osobę z murów.

Mam nadzieję, że na jesieni ściągniemy naszych marzycieli z obłoków i pokażemy im RZECZYWISTOŚĆ.
Oby upadek okazał się dość bolesny.