sobota, 3 listopada 2012

Halloween, Zaduszki, a może po prostu "Memento Mori"?

Nadszedł czas wspomnień. 
Wspomnień zmarłych z naszej rodziny i z otoczenia. 

Dziennikarze wspominają swoich kolegów, to samo aktorzy, artyści, lekarze, nawet politycy. W tle odbywa się drugi pogrzeb ostatniego Prezydenta Polski.
A ja się zastanawiam. 

Czy śmierć mnie przeraża?
Zależy czyja... 
Moja osobista niekoniecznie.
Z rodziną już gorzej.

W końcu teraz jesteś. 
Za chwilę Cię nie ma.
Normalna kolej rzeczy? 
Chyba jednak nie, skoro żyjąc nie myślimy o śmierci. Nie myślimy o tym, że kogoś możemy zranić i nie zdążymy się pożegnać i przeprosić. 

Żyjemy z dnia na dzień pozwalając na działanie swoim emocjom, swojej dumie.
I swojemu egoizmowi.

Bóg/Natura/Jakaś Wyższa Siła stworzył(a) Nas na obraz i podobieństwo siebie. Mieliśmy być doskonali. 
Mieliśmy miłować bliźniego i rozmnażać się do oporu...
Tylko dlaczego mam wrażenie, że aktu stworzenia dokonano w gabinecie krzywych zwierciadeł?
Wiemy jak wyglądamy normalnie.
Wiemy jak wyglądamy po wejściu do gabinetu krzywych luster.

Obraz, jaki tam widzimy powoduje, iż jakoś nam tak weselej i trzeźwiej potrafimy ocenić swoją cielesność. 
Swoje materialne ciało. 
A co z Duchem?
A co z Umysłem?
Oczy są odbiciem duszy.
To, co widzimy w Gabinecie Krzywych Zwierciadeł nie jest obrazem ciała, ale ducha.
Często pokaleczonego.


Ostatnio na portalu społecznościowym Facebook widzę pewną tendencję
Powinniśmy być dobrzy sami z siebie - powie ateista

Co to znaczy? 
Co to znaczy być dobrym samym z siebie? 

Być bezinteresownym (frajerem) dającym się wykorzystywać?
Niekoniecznie. 
Po prostu należy być i przejść przez życie jak najlepiej, pokonując przepaści, najbardziej strome ścieżki. 
I nie bać się (choć to ludzkie).


Księża ciągle mówią ludziom o cywilizacji śmierci.
Ja nie widzę cywilizacji śmierci.
Ja widzę cywilizację plastiku.
Ja widzę cywilizację głupoty i pychy.
Ja widzę cywilizację strachu przed starością.

Strach przed starością powoduje, że usuwa się starsze wiekiem reporterki z wizji lub każe się zamieniać w przerażające monstra, którymi będę straszyć córki gdy wypowiedzą magiczne zdanie: Chcę sobie zrobić operację plastyczną/wstrzyknąć botoks.*

Śmierć i cierpienie są ciągle maglowane na maturze, w każdym dzienniku przy okazji Światowego Dnia Chorego, przy jakiejś katastrofie.
I nic z tego nie wychodzi. A temat nam powszednieje...
A strach zostaje.

Tymczasem człowiek akceptujący śmierć jako część życia może wstać i pójść dalej. 

Nie będzie się ciągle za siebie oglądał.

Nie rozdrapuje swoich ran. 
Pozwoli im się zabliźnić, ale będzie o nich pamiętał.

Nie bójmy się śmierci choć w pieśni błagalnej "Święty Boże" wołamy:

Od nagłej i niespodzianej śmierci wybaw nas Panie.

Po prostu idźmy przed siebie pochylając się nad losem drugiego człowieka.



*Co mama zrobi? Podetknie starą kiełbasę i powie: Córciu po co wydawać fortunę by się osz...upiększyć?
Stare nie jest brzydsze niż młodsze. Jest po prostu inne. Więc dlaczego w epoce indywidualizmu (i niekiedy egoizmu) ludzie chcą stosować jeden schemat wobec siebie?
Ten jest stary.
Stare jest brzydkie.
Usuwajmy brzydotę?
Ja preferuję naturalne zmarszczki, a zdjęcia "odmłodzonych" reporterek będą wisieć w sypialni dzieci gdy nie będą chciały spać o właściwej porze.