Zakazy a nasz naród.
MZ i rząd troszczą się o nasze zdrowie . Super, nie? Już niedługo będę mogła zapomnieć o dymku papierosowym na przystanku. Czy na pewno? Na pewno nie zapomnę.
To samo gdy chodzi o zakaz parkowania na chodnikach. Dziś** idę chodnikiem, chociaż w sumie włażę już na trawę a jedna babka była ciężko zdziwiona, że musi przymknąć drzwiczki swojego audi bo dziecię z ciężką torbą nie ma jak przejść – chodnika zostało tylko ok. 20 cm, może ciut więcej. O ile w większych miastach idąc chodnikiem muszę patrzeć czy po nim nie jedzie autko (zwłaszcza w południowej części uczelni) i jakoś się do tego przyzwyczaiłam to gdy zobaczyłam identyczną sytuację w swojej wiosce (której wielkość jest ok. 100 tysięcy) myślałam, że mnie szlag jasny trafi i puściłam mordercze spojrzenie kierowcy (zwykły osobowy) i chamsko zaczęłam iść tak by nie mógł jak jechać chodnikiem. Rzecz jasna Strażnicy nawet gdyby byli to by nic nie powiedzieli.
O „półwyspie”, który pokonuję idąc na autobus nie wspomnę. Wieczny problem z parkującymi.
Jest parking – mały, ale jest.
Niech się dogadają ludzie jakoś. Z administracją pogadają czy co (od tego są, by służyć).
Nie chcę być potrącona (jak już los ześle mi wypadek komunikacyjny) na chodniku. Później podczas spisywania protokołu policjant się spyta:
P: co pani zrobiła?
A: Nic.
P: Jak to nic?
A: Byłam na chodniku.
P : I?
A: I film mi się urwał.
P: Bo?
A: Jakiś dupek mnie podczas parkowania na chodniku potrącił.
P: Eeee…a na tym chodniku była literka P?
A: no jak ostatnio stałam to nie.
P: ………..???
*nie chcę pouczać naszych Stróży prawa, ale po coś zostali powołani.
** to było w listopadzie
PS.(koniec listopada) Zamontowali na miejscach parkingowych takie słupki na kluczyk. Oczywiście kłótnia była, kto ma dostać owo miejsce z pachołkiem. Kolo, który 3 lata parkuje w jednym miejscu został wystrychnięty na dudka, bo spółdzielnie nic nie powiedziały, tylko dały cynk robotnikom i pomyślały: niech robole się z tym bujają.
A problem z autami nadal jest. I długo będzie. Niestety.
W dodatku zaprzyjaźnione źródło informacji sprzedało mi cynk w sprawie grupki mieszkańców jednego ze spornych bloków. Jarzycie, że chcieli jakieś szlabany wprowadzać, by xenos (obcy) nie mogli wjechać na teren osiedla? To jak oni chcą by przyjeżdżały bułeczki, mleczko i masełko? Albo piwko?
Wstawać o 5 nad ranem i zapieprzać po dostawę? No ludzie kochani! Ogarnijcie się! Nie jesteście sami! Nie wiem jak sprawa się rozwinęła. W każdym razie jak przyjadę na urlop to zasięgnę info u OŹO.