środa, 8 sierpnia 2012

Rowerzyści...

Zapewne każdy z was miał do czynienia z rowerzystą. To człowiek jadący na rowerze. Najczęściej używa chodnika, choć zdarza mu się używać też ulic. Rowerzyści marudzą, że nie mają gdzie jeździć, że ścieżek rowerowych nie ma. 

Cywilizacja w Polsce się objawiła i ścieżki jak najbardziej są.
Tylko ruch rowerowy polega na tym, że jedną stroną ścieżki jadą ludzie  na  (na północ a drugą na południe /lub na wschód i na zachód - zależy w jakim kierunku idzie jezdnia/.Niestety wielu rowerzystów jedzie jeden obok drugiego zapychając też chodnik przy okazji.

A to wszystko wina jednej małej ustawy.
Sugeruję dorzucić nowelkę. 
Każdy rower ma mieć numery rejestracyjne. 
Może to chore, ale mam dosyć bycia dźganą przez kierownicę szalonych 50 latek na rowerze.
Ile można mieć siniaki? 

Sytuacja 1:
idę CHODNIKIEM, gdzie nie ma ścieżki rowerowej (zaczyna się za około 500 m- obok niej chodnik). Mam ciężkie zakupy. Słyszę że coś jedzie więc uskakuję na bok. I to był błąd, bo dostaję z kierownicy w rękę. Nie jestem jakąś kruszynką, ale boli mnie uderzenie. W dodatku jędza wrzeszczy, że jak ja chodzę. Na co ja: pani nie prawa tu być, to jest chodnik (a głos mam donosny) a potem po cichu: a żebyś spadła z tego roweru.

Sytuacja2: Idę sobie z X chodnikiem, to samo miejsce. Znów mijanka. Tym razem rowerzysta tylko kręci głową. Ja nie rozumiem dlaczego jego mina przypomina kota na pustyni w osobliwej sytuacji, bo ludzie są na chodniku, a on sobie bezkarnie jedzie.
Sytuacja 3: Dziś idę sobie chodnikiem z osobą Y. Słyszę dzwonek. Mówię do niej: zejdź, bo cię przejedzie (to samo miejsce co w sytuacji nr1 i nr2). Y schodzi, ale łapie spojrzenie starszej pani po 50 tce (dobra, Y jest starsza), które wykazuje dezaprobatę.  

Sytuacja4: Stoję z Y na przystanku i nagle czuję, że Y przyciąga mnie do siebie a obok mnie miga sylwetka rowerzysty...
Miejsce ...inne. 

Wczoraj zaś byłam świadkiem odwrotnej sytuacji (idę sobie chodnikiem bez ścieżki rowerowej).
Tym razem po całym chodniku i ścieżce szły dzieci z kolonii.
Ja wiem, że pas graniczny się wytarł, ale gdzieniegdzie widać znak roweru. Nadjechali rowerzyści i towrzystwo wróciło na właściwy tor.
\Później wchodząc już na dwupasmówkę (chodnik + ścieżka) minełam rodzinę idącą po ścieżce.
Posłałam im spojrzenie pełne politowania i pogardy.

Z kolei kiedyś jadąc na rowerze po ścieżce rowerowej kusiło mnie utrącenie faceta, który szedł po moim terenie.
Jednak bardzo się bałam o rower i skończyło się na dość głośnym odchrząknięciu, które przypomniało człowieczkowi gdzie polazł i że ma spylać z mojego teryrotrium. Na chwilę zszedł łaskawie bym mogła przejechać.


Rowerzyści: ogarnijcie się. Jesteście gościem na chodniku.
Więc szanujcie gospodarzy.
A najlepiej niech was oznakują...
Wystarczy, że piesi muszą użerać się z kierowcami parkującymi gdzie popadnie.

Piesi: Chodnik to chodnik. Tam się chodzi. Jeśli nie chcecie by szaleńcy na rowerach was mijali a wręcz "bili" kierownicami to nie łaźcie po ścieżkach rowerowych (chyba, że jest sama ścieżka a chodnika brak).
Z kierowcą auta możecie wygrać w sądzie.
Z rowerzystą?
Chyba w snach.