czwartek, 26 września 2013

O studentach, czyli jakimi jesteśmy wrzodami


Ostatnio mamy do czynienia z nagonką na studenta. Student w mniemaniu mediów to istota roszczeniowa i leniwa. Do tego gnuśna i głupia. Cóż...Lubimy się w kraju obrzucać epitetami. Nie szanujemy się wzajemnie jako ludzi. Przez duże „el”. Jestem studentką od kilku lat. To prawda, że mój poziom nie jest taki jaki oczekiwaliby wykładowcy. Tak samo jak studenci, którzy kończyli studia jednolite jeszcze kilka lat temu (w 2011 roku bodajże wyszły ostatni magistrowie, którzy uczyli się jednolitym systemem). Ciągłe perturbacje w programie nauczania mają swoje skutki. Człowiek jest zniechęcany do kreatywnego myślenia, bo musi wpasować się w klucz. W końcu Wisława Szymborska ledwo zdała maturę ze swojego wiersza. Chore, ale prawdziwe.


Tylko jak się włączy telewizje śniadaniowe, to ich poziom świadczy o tym, że kryzys w nauce polskiej zaczął się dużo wcześniej. Zważywszy, że telewizje tego typu nie są prowadzone przez młokosów mających po 26 lat. Tylko przez osoby będące w wieku średnim (35-45 lat). Czyli te osoby, które miały szczęście uczyć się w systemie „8+4+ studia”. O ile tematy o zdrowiu są dość przydatne, czy o kulturze, to kwestie kontrowersyjne nie zawsze mają sens bytu w tego typu programach.
10 minut na dany temat.
Czy urywka w wiadomościach.
Człowieka, który jest oczytany, nawet zahaczył o jakąś uczelnię (mniej lub bardziej „ważną”) szlag jasny
trafia gdy słyszy tyle błędów merytorycznych. Ja się w sumie nie dziwię, że niektórzy naukowcy nie będący tzw. humanistami* nie chcą się już wypowiadać na dane tematy w mediach, bo ich słowa zostaną zignorowane, przemiętolone.
Spójrzmy na dyskusje czy to w programie „Babilon” czy to w programie „Kawa na ławę”. Zupełnie jak w przedszkolu. Jeden przekrzykuje drugiego.

A teraz wróćmy do naszych studentów. Doszliśmy do tego, że jesteśmy roszczeniowi, kłótliwi. Nie szanujemy profesorów, doktorów, adiunktów. Są studenci i studenci. Tak samo jak pracownicy. Każdy może mieć gorszy dzień. 
Za poziom nauczania odpowiada MEN, nauczyciele, CKE, społeczeństwo (w  tym kadra naukowa).
I co? I nic.
prof. Hartman otworzył puszkę Pandory i się zaczęło...
Tylko gdzie był profesor gdy ojciec duchowy ex - minister edukacji wprowadzał gimnazja?
Przecież to było wiadome, że ten eksperyment nie skończy się dobrze. Wyrywanie dziecka z jego środowiska powoduje może nie tyle traumę, co pewne negatywne skutki na jego psychice. Nic dziwnego, że spada poziom nauczania. I dzieciaki są pozostawione same sobie.  
Rodzice często nie mają sił ani pieniędzy by pomóc dziecku albowiem za jego czasów uczono inaczej. Często lepiej.


Nauczyciel też ma przerąbane, bo nie wie jak się zachować gdy widzi początki dręczenia w szkole.
Wie, że jeśli zareaguje może mieć potem nieprzyjemności.
Nauczyciel to taka osoba z którą można zrobić wiele. Np wsadzić kosz na śmieci a uradowana młodzież będzie kręcić filmy i wrzucać na Google+, youtube, czy fejsa.

I społeczeństwo, a właściwie media też nic nie robi. 
Tylko tańczy jak im "Chochoł" zagra...

Co z tego, że się nagłośni problem jeśli dalej się go nie rozwiąże?

Jakim prawem narzeka się na studentów? 

A może szanowne profesorstwo "medialne"** nie chce spojrzeć w lustro, którym jesteśmy MY studenci?
My jesteśmy skutiem ich gnuśności i niekompetencji, niechęci do zrobienia czegokolwiek. Czegokolwiek, co będzie mocne, nawet od biedy medialne. 
Jednak będzie oznaką, że coś się budzi w narodzie.
Chęć protestu przeciw tym zmianom w nauczaniu.


Poziom nauczania w szkołach zależy często od profilu szkoły. Twierdzi się, że w prywatnych szkołach jest wyższy poziom nauczania. Z kolei w publicznych dziecko przynajmniej jest zintegrowane z całym społeczeństwem. Widzi jego problemy. I nie przypominam sobie, by którykolwiek z moich nauczycieli wpajał mi, że mam być rozczeniowa. 
Poziom relacji

Nauczyciel




Uczeń


Okrajanie programów nauczania, wywalanie nauczycieli ze szkół jak wyrzuca się odpady bio do kontenera (bo za mało uczniów i niż) także nie pomoże przyszłym studentom.
Skoro jest tak źle, to dlaczego nie idziemy dalej? 
Nie wymyślacie nowych programów, które rozszerzą horyzonty młodzieży?


Gdyby Picasso szedł Waszym torem myślenia, to nigdy nie stworzyłyby swoich obrazów.
Pełnych abstrakcji, głębi.
Jego osiągnięciem (jak wielu spośród nas) byłoby machnięcie słoneczka, chmurek, kresek z kółkami.

Zupełnie jak dziecko w przedszkolu, które uczy się mieć pędzelek w rączce, lub kredkę i ćwiczy łapkę. 
Często na próżno, bo w coraz większej ilości szkół są tablety.
Może jeszcze nie zastępują produktu wycinki drzew i zestawu metalu i różnej maści polimerów (długopis), ale kto wie? Wszystko przed nami.

To obecni studenci są porażką systemu nauczania.
Tak.
Ale nie zamiatajmy problemu pod dywan.
Albo niedługo na maturze z matmy osiągnięciem będzie rozwiązanie zadania z jedną niewiadomą, baaa. 
A może rysowanie grafów?
Albo "grafuf"



 *humanista to człowiek o otwartych horyzontach: Kopernik, Da Vinci, Newton, Kelvin…. – no ten ostatni to był człowiekiem żyjącym w oświeceniu, ale miał otwarte horyzonty tak jak jego szanowni towarzysze
** neologizm stworzony na potrzeby obecnych czasów, mamy dyżurnych medialnych specjalistów i "specjalistów"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz